Artykuły

Wywiady,komentarze przeczytasz artykuł,wypowiedzi,komentarze

https://www.youtube.com/channel/UCVcbUq_yxYwyOkWkOMIkKEQ?view_as=subscriber

https://zespolpip.blogspot.com/

https://web.facebook.com/czestochowaterapia/

——————————————————————————————————————

Kłopoty z nadpobudliwością u dziec

Do tej pory nie określono jednoznacznie przyczyn nadpobudliwości, która dotyka około 5 proc. dzieci. Z licznych badań wynika, że skłonności do niej są dziedziczne.
Część specjalistów wskazuje jako winowajcę uszkodzenia powstałe w życiu płodowym czy w trakcie porodu, np. z powodu niedotlenienia mózgu, część rygorystyczne zachowania rodziców. Z pewnością nadpobudliwość utrudnia w szkole pracę i dzieciom i nauczycielom.

– Są dzieci, które nie potrafią usiedzieć w jednym miejscu, trudno im się skupić, zbyt gwałtownie reagują na uwagi rodziców czy nauczycieli. One nie są jednak świadomie niegrzeczne. Ich problemem jest nadpobudliwość. Najbardziej widocznym objawem nadpobudliwości jest nadmierna aktywność. Dzieci są niespokojne, nerwowe i niedokładne. Dorośli wobec takich zachowań często reagują niewłaściwie, a to sprawia, że trudności dziecka się pogłębiają. Pamiętajmy, że problemy wychowawcze nie wynikają z tego, że dziecko jest krnąbrne, ale z tego, że nie umie ono kontrolować własnego zachowania. Otoczmy je więc miłością, czułością i zrozumieniem – mówi Robert Kowalczuk, dyrektor Niepublicznej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej przy Pracowni Psychoterapii i Psychoedukacji Kowalczuk & Zespół w Częstochowie.
• Pilnujmy codziennej rutyny
Dziecko, któremu trudno się skoncentrować, potrzebuje rutyny codziennych obowiązków. Dlatego powinniśmy tak ułożyć plan dnia, by określone czynności odbywały się mniej więcej w tym samym czasie i w takiej samej kolejności. Np., jeśli malec po powrocie ze szkoły zwykle je obiad, potem siada do lekcji i na koniec wychodzi na podwórko pojeździć na rowerze, zadbajmy o to, by w miarę możliwości nie zaburzać tego rytuału.- Rodzice nie powinni dziecku stawiać dużych wymagań, którym nie sprostają. Poza tym ważna jest także dyskretna pomoc w zadaniach, jakie nasze pociechy mają wykonać. Takie zadania powinny zakończyć się powodzeniem – mówi Kowalczuk.
• Przypominajmy często o obowiązkach
Okażmy maluchowi dużo cierpliwości. Jeśli chcemy, by zapamiętał jakąś informację czy polecenie, bądźmy przygotowani na to, że musimy je wielokrotnie powtórzyć. Pamiętajmy, by się z tego powodu nie irytować.
• Zadbajmy o spokojne otoczenie
Urządzając pokój dziecka, unikajmy krzykliwych kolorów, wybierzmy pogodne pastele. Zrezygnujmy także z dużej ilości bibelotów, pluszaków, obrazków. Raczej zaproponujmy dziecku, by zabawki schowane były w pudłach lub w szafkach. Nadmiar przedmiotów sprawi, że nasza pociecha będzie się jeszcze bardziej rozpraszać. Postarajmy się, by dorastała ona w miłej i spokojnej atmosferze. W domu powinno być cicho. Unikajmy głośno grającego radia czy telewizora.
• Pozwólmy się ,”wyzłościć”
Nadpobudliwe dzieci bardzo często wybuchają złością. Taki atak trwa kilka, -kilkanaście minut. Najlepsze, co możemy wówczas zrobić, to po prostu pozwolić malcowi wyładować wściekłość. Zaprowadźmy go do jego pokoju i pozostawmy samego, aż się uspokoi.
• Chwalmy za każde osiągnięcie
Starajmy się nagradzać wszelkie pozytywne zachowania dziecka. To najlepsza droga do tego, by miało ono ochotę je powtarzać.
• Nie stawiajmy trudnych wyborów
Takie dzieci mają trudności w dokonywaniu wyborów. Najlepiej stawiać je przed faktami dokonanymi. Stanowczo mówić, w co mają się ubrać, co zjeść, co zrobić, dokąd pójść.
• Nie upokarzajmy, ganiąc
Nadpobudliwość jest często przyczyną agresywnych zachowań, szczególnie u chłopców. Mogą one być skierowane przeciw rodzeństwu, kolegom, a nawet rodzicom. Nie można tego ignorować. Malec musi wiedzieć, że zrobił źle i zasłużył na karę. Nie powinien wówczas otrzymać od nas tego, na czym mu zależy, np. loda. Można też pozbawić dziecko jakiegoś przywileju, np. oglądania bajki. W żadnym wypadku nie należy krzyczeć czy zawstydzać.
• Zapewnijmy zajęcie małym rączkom
Może to być rysowanie, malowanie, wycinanie, lepienie z plasteliny, szycie czy nawlekanie koralików. Żadne jednak nie powinno zajmować więcej niż pół godziny. Dłużej malec nie jest po prostu w stanie się skupić.

Rodzice dzieci nadpobudliwych powinni zadbać o to, by uczestniczyły one w zajęciach terapeutycznych, umożliwiających rozładowanie emocji, potrzeb ruchu. W Częstochowie takie zajęcia prowadzą: Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna

Rodzice i opiekunowie mogą skorzystać z literatury:
Gordon Serfontein „Twoje nadpobudliwe dziecko. – Poradnik dla rodziców”. Prószyński i Spółka, Warszawa 1999 r.
Tomasz Wolańczyk, Artur Kołakowski „Nadpobudliwość psychoruchowa u dzieci”, Lublin 1999 r

———————————————————————————————————————

„Naznaczanie społeczne osób ze zdiagnozowanym zespołem ADHD. Socjologiczne studium teoretyczno-empiryczne” – Katarzyna Kuśmierek

Głównym celem podjętych w pracy analiz było ukazanie reakcji społecznej wobec osób ze zdiagnozowanym zespołem ADHD, a zatem tego, w jaki sposób są one postrzegane przez społeczną widownię. Empiryczna analiza zgromadzonego materiału umożliwiła przedstawienie pewnych modeli postrzegania osób z zespołem ADHD przez badanych respondentów.
Analiza została przeprowadzona w oparciu o założenia socjologicznej teorii naznaczania i stygmatyzacji, mieszczącej się w nurcie symbolicznego interakcjonizmu. Zastosowano jakościową strategię badań, zainspirowaną procedurą metodologii teorii ugruntowanej oraz założeniami właściwymi dla teorii dewiacji i naznaczania społecznego. Zdecydowano się na triangulację metod badawczych. W tym celu przeprowadzono wywiady swobodne łącznie z obserwacją oraz analizę treści dokumentów. Analizę rozszerzono
o interpretację wypowiedzi matek dzieci z zespołem ADHD na forum internetowym Polskiego Towarzystwa ADHD.
Badaniami objęto osoby mające kontakt z uczniami ze zdiagnozowanym zespołem ADHD. Swobodne wywiady przeprowadzono z matkami chorych i zdrowych dzieci oraz
z nauczycielkami uczniów ze zdiagnozowanym zespołem ADHD. Uzyskano również wypowiedzi pisemne i przeprowadzono rozmowy z uczniami klas, do których uczęszczało dziecko ze zdiagnozowanym syndromem.
Zamierzeniem badawczym była próba ukierunkowania rozważań na sprawy, które nierzadko uchodzą uwadze w kontekście rozważań medycznych i psychologiczno-pedagogicznych. Starano się ustalić, czy sposób postrzegania społecznego osób z ADHD przez przedstawicieli badanych grup był podobny, czy też różnił się, a jeśli tak, to w jakich aspektach. Podczas porównawczej analizy materiału empirycznego, pochodzącego od czterech badanych grup respondentów, na niektórych poziomach stwierdzono podobieństwa, w niektórych aspektach zaś wyraźne różnice.
Analizowano postrzeganie dzieci z zespołem ADHD przez ich matki. W tym obszarze skupiano się na oczekiwaniach badanych matek wobec własnych dzieci oraz ich nauczycieli oraz naznaczaniu i samonaznaczaniu badanych respondentek.
W aspekcie postrzegania uczniów z syndromem przez ich nauczycieli koncentrowano się na poziomie wiedzy nauczycieli na temat zjawiska, ich oczekiwaniach wobec zdiagnozowanych uczniów, postrzeganiu rodziców uczniów z nadpobudliwością oraz naznaczaniu przez nich uczniów i samonaznaczaniu.
W obszarze uwzględniającym analizę postrzegania jednostek z syndromem ADHD przez matki dzieci zdrowych skupiono się na odpowiedzialności samego piętnowanego za własne piętno oraz roli i wagi stereotypów oraz uprzedzeń w postrzeganiu jednostek
z syndromem przez przedstawicieli tej grupy badawczej.
W analizie postrzegania osób z ADHD przez ich rówieśników istotne było postrzeganie ich zachowań oraz relacji z badanymi respondentami.
Pod względem praktycznym przygotowane opracowanie wskazuje na rolę, jaką
w omawianym obszarze odgrywają matki, nauczyciele i rówieśnicy. Stanowi próbę wyjaśnienia, jakim zasadom podporządkowane jest postrzeganie jednostki z syndromem ADHD przez otoczenie oraz jakie ewentualnie działania praktyczne należałoby w tym względzie podjęte

——————————————————————————————————————–
Nie straszyć dziecka ojcem

– W jaki sposób powinna funkcjonować rodzina?
– Między członkami rodziny powinny być jasne i zdecydowane relacje. Nie należy mieć przed sobą tematów tabu i czegokolwiek przed sobą ukrywać. Ważna jest szczerość i umiejętność rozmowy o problemach, niepowodzeniach, smutkach i troskach. I odwrotnie – razem powinniśmy cieszyć się ze wspólnego szczęścia. Rodzina powinna obdarzać siebie zaufaniem i wyrozumiałością.
Rodziny można podzielić na: normalne, wzorowe, wydolne wychowawczo i patologiczne. W rodzinie normalnej wspólnie rozwiązuje się problemy oraz zapobiega im, cieszy się ze szczęścia drugiej osoby. Rodzina wzorowa oprócz tego dąży do podnoszenia poziomu w nauczaniu, wychowaniu. Rodzina wydolna wychowawczo to ta, która jeszcze nie potrzebuje pomocy finansowej państwa, radzi sobie w miarę swoich możliwości, ale w której relacje między jej członkami są zaburzone. W rodzinie patologicznej występuje trwały rozpad pożycia i więzi emocjonalnej. Warto przypomnieć, że rodzice i małżonkowie w każdej z tych rodzin są wzorem dla swoich dzieci.
– Jakie są podstawowe potrzeby rodziny?
– Każda normalnie funkcjonująca rodzina potrzebuje więzi, kontaktu emocjonalnego, bezpieczeństwa, wzajemnego wspierania się, miłości, akceptacji i szacunku, okazywania uczuć i zaufania. Ważna jest również potrzeba wypoczynku i rekreacji, czyli wspólne spędzanie czasu, oderwanie się od codzienności, poprzez np. chodzenie na spacery, wyjazdy w wolnej chwili za miasto.
– Jak powinni się zachowywać rodzice, żeby dobrze wychować dziecko? Czego powinni unikać, a na co zwracać uwagę?
– Każdy rodzic zwykle stara się wychowywać dziecko jak najlepiej, ale często nie zdaje sobie sprawy, że swoim zachowaniem może szkodzić dziecku. Rodzic, który jest nadopiekuńczy i traktuje swoje 14-letnie dziecko jak pięciolatka, wprowadzając liczne zakazy i kontrole, szkodzi mu. Dojrzewające dzieci chcą być samodzielne i trzeba im w tym pomóc, a nawet nauczyć tego. Jeśli widzimy, że mądrze potrafią decydować o sobie, powinniśmy im na to pozwolić. Wychowywanie pod tzw. „kloszem” może okazać się niebezpieczne. Gdy dziecko wyzwala się spod nadmiernej opieki, może wpaść w nieodpowiednie środowisko albo nie będzie umiało samodzielnie funkcjonować.
Często bywa tak, że rodzice swoje niespełnione marzenia przelewają na dzieci. Wymuszają na nich naukę na studiach, jeszcze takich, jak rodzicom się nie udało skończyć. Bywa i tak, że rodzic jest niedojrzały emocjonalnie. Karze za błahostki, obraża się, nie rozmawia z dzieckiem. Takie cechy warto skorygować, ponieważ spowodują one w przyszłości zaburzoną komunikację z dziećmi. Taki rodzic wychowa dziecko albo bardzo uległe, albo bardzo agresywne. Nadmierna opiekuńczość, niedojrzałość, agresywność rodziców zaburza kontakty dziecka z otoczeniem. Często dziecku stawia się zbyt duże wymagania, którym nie jest w stanie sprostać. Na to również trzeba zwrócić uwagę.
– Czy dziecko może normalnie i szczęśliwie wychowywać się w tzw. niepełnej rodzinie?
– W dzisiejszych czasach coraz częściej spotykamy się z tzw. niepełną rodziną, ale nie zawsze musi to być spowodowane jej rozpadem. Często zdarza się tak, że ojciec pracuje od rana do późnych godzin wieczornych, nie ma kontaktu z dzieckiem, widzi je zasypiające w łóżku. Wszystkie obowiązki spadają wtedy na matkę, która nie zawsze sobie z tym radzi. W chwilach bezsilności straszy dziecko karą po powrocie ojca z pracy. W ten sposób przedstawiamy dziecku wizerunek złego, agresywnego ojca. Spowoduje to, że dziecko będzie się go bać. Na pewno warto z dzieckiem rozmawiać – więcej osiągniemy poprzez dialog niż krzyk i bicie. Nieobecność jednego z rodziców można rekompensować dziecku w wolnym czasie, zabierając je np. na spacer, do kina. Powinniśmy sprawić, żeby młody człowiek czuł się szczęśliwy, kochany i potrzebny.
– Dziecko w pewnym okresie życia przechodzi tzw. okres buntu, staje się niegrzeczne, uważa, że jest dorosłe, wszystko wie najlepiej. Jak wtedy z nim postępować?
– Wtedy należy dużo z dzieckiem rozmawiać, spokojnie mu wszystko tłumaczyć. To często bywa trudne, dlatego nie warto krzyczeć, denerwować się, gdyż dziecko zareaguje podobnie i to do niczego nie doprowadzi. Niedobrą metodą jest również krytykowanie grupy rówieśniczej, przyjaciół dziecka. Takie zachowanie rodzica będzie wywoływało złość u dziecka. Ważne też jest, by dziecko miało poczucie, że zawsze może liczyć na swoich rodziców, że nie zostanie odtrącone. Warto traktować dziecko poważnie, mówiąc „chcę z tobą porozmawiać”. Jeżeli rodzice sami sobie nie radzą, warto szukać pomocy na zewnątrz, np. u psychoterapeuty. Nie należy też pozwolić dziecku na zbyt wiele. Trzeba wspólnie ustalić granice i zasady. Nie można też dziecka odtrącać, mówiąc: „nie mam dla ciebie czasu, przyjdź później, obejrzyj sobie film”.
– Jak telewizja wpływa na wychowanie dziecka?
– Obecne filmy dla dzieci i młodzieży, a nawet bajki, naładowane są agresywnością. To nie wpływa korzystnie na rozwój psychiczny dziecka. Jest ono poddenerwowane, pobudzone, wręcz agresywne. Młody człowiek szybko się identyfikuje z fikcyjnymi postaciami, przyjmując takie same zachowania i postawy, które powodują duże napięcie emocjonalne i zmuszają do nie kontrolowanego rozładowania. Rodzice powinni się więc zainteresować, co dziecko ogląda. Podobnie jest z grami komputerowymi.
– Jaki wpływ na wychowanie dziecka powinna wywierać szkoła?
– Szkoła powinna promować pozytywne wzorce zachowania, powinna uczyć, co wolno, a czego nie. Ale to nie jest tak, że szkoła zastąpi rodzinę. Robert Kowalczuk

——————————————————————————————————————

MzAweDIyNQ,18193338_18193332

Nie daj się depresji !!!!

Coraz więcej z nas cierpi na tę chorobę. Narcystyczne społeczeństwo, nieumiejętność radzenia sobie
z problemami i brak rozmów z bliskimi powiększa grono osób dotkniętych depresją. 23 lutego będziemy obchodzić Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją.

Czym jest depresja?

Diagnozuje się ją, jako jednostkę chorobową, ale jest to najogólniej mówiąc stan nastroju. Może być
w różnym stadium – lekkim, średnim i głębokim. Początkowy stan charakteryzuje się obniżonym
nastrojem, brakiem koncentracji. Dalszy etap to apatia, brak chęci do życia, a końcowy, ten najgorszy to już niestety pomysł na próbę samobójczą lub nawet samobójstwo. Wiele osób przeżywa
stany depresyjne, ale niestety długo czekają z wizytą u psychologa i kończy się to leczeniem farmakologicznym. Musi jednak to iść w parze z terapią u psychoterapeuty. Po samym leczeniu
lekami stan emocjonalny poprawia się na jakiś czas, a potem w sytuacji trudnej ten stan powraca, dlatego bardzo ważna jest praca z psychologiem. Współczesne przyczyny depresji . Ludzie są coraz mniej odporni na stres i dojrzali emocjonalni. Rodzice nie uczą dzieci radzenia sobie
w sytuacjach stresowych, a można to robić na wiele sposobów np.: poprzez uczenie odpowiedzialności, dawanie obowiązków, wymaganie. Dzisiejsze dzieci nastawione są na konsumpcyjny tryb życia i stosuje się wobec nich bezstresowe wychowanie. Współcześni
rodzice nie karzą i nie nagradzają. – Jestem przeciwnikiem bezstresowego wychowania. Uważam, że dzieci powinny mieć swoje obowiązki, a także znać pojęcie kary i nagrody. Wyścig szczurów, o którym się tak dużo mówi jest już zauważalny w szkole podstawowej. Robi się podział na lepszych i gorszych,
biednych i bogatych. To nie jest dobre zjawisko – komentuje psycholog Robert Kowalczuk. Jesteśmy coraz bardziej społeczeństwem bardzo narcystycznym i egoistycznym. Nie interesują nas
problemy innych, dlatego często nie zauważamy, że nasi bliscy mają problemy czy stan depresyjny. Zaczynamy upodabniać się do społeczeństwa amerykańskiego, które jest narodem typowo konsumpcyjnym, każdy ma prywatnego terapeutę i z nim omawia wszystkie problemy zamiast robić to z najbliższymi. – Myślę, że gdyby więcej osób miało możliwości finansowe, to większość z nas korzystałaby z psychologa. Bardzo wiele ludzi ma problemy różnej natury. Od dziecka nie uczy się nas jak sobie z nimi radzić. Nasza szkoła zajmuje się tylko edukacją naukową, a nie uczy tak istotnych rzeczy jak m.in. na czym polega rola rodzica czy dziecka. W dalszym ciągu jest tabu związane z rozmawianiem o seksie – mówi psycholog Robert Kowalczuk. Jak skutecznie walczyć z depresją?
Kiedy czujemy, że dopada nas stan przygnębienie i może to być początkowy objaw depresji należy na samym początku zadbać o higienę psychiczną. Pomóc mogą nam bliscy np.: zadzwonić i umówić na wizytę do psychologa. Ważne jest by w takiej sytuacji skupić się na samym sobie. – To bardzo ważne
by szybko reagować w takiej sytuacji. Każdy z nas ma inne sposoby na radzenie sobie z depresją. Mężczyźni zwykle szukają sobie młodszej kobiety, kupują modny samochód czy motor.
Kobiety załatwiają to zakupami. Mają też łatwość z mówieniem tego co czują i rewelacyjnie się komunikują – wyjaśnia Kowalczuk.

Informacji udzielił Robert Kowalczuk z
Pracowni Psychoterapii i Psychoedukacji
Robert Kowalczuk & Zespół

——————————————————————————————————————–
Uwaga! Dziecko!

12507405_1676825389224512_8039349996628918923_n

W związku dwojga ludzi to nie matka, lecz ojciec dziecka zaprząta coraz mocniej naukowców, badających fenomen stawania się rodzicem. Ciąża, poród i wychowanie potomka okazują się dla mężczyzny znacznie głębszym przeżyciem, niż sądziliśmy
Pojawienie się dziecka zmienia nie tylko związek mężczyzny i kobiety, ale także każdego z rodziców z osobna. Z punktu widzenia genetyki, on będzie zawsze zainteresowany seksem z jak największą liczbą partnerek. Kobieta – przeciwnie. Stara się zatrzymać jednego mężczyznę i mieć z nim dzieci. Badania pokazały, że im więcej potomstwa w rodzinie, tym mniej zdrad, więc z biologicznego punktu widzenia taki właśnie związek realizuje się w pełni. Monogamia, choć zupełnie nie leży w ludzkiej naturze, stała się najpowszechniejszym rozwiązaniem. A mężczyzna z dawcy spermy awansował… No właśnie, awans trwa, a naukowcy odkrywają wciąż nowe tajemnice przeżywania ojcostwa.
EWOLUCJA MATEK, REWOLUCJA OJCÓW

Do historii przeszedł już model patriarchalny rodziny: silna pozycja ojca – głowy domu – tak wobec świata, jak i w relacjach wewnętrznych. Ojciec płodził potomstwo, miał nad nim władzę i dbał o byt materialny.

Głębsze relacje z dziećmi utrzymywała niemal wyłącznie kobieta, piastunka „domowego ogniska”. Paradoksalnie, patriarchat stawiał jednak matkę na pozycji jedynej darzonej zaufaniem osoby w życiu dziecka.

Z czasem, wraz z przemianami historycznymi, ojciec utracił władzę i status „pater familias”. Widać to wyraźnie po II wojnie światowej. Ale na przykład dopiero w 1970 roku we Francji termin ustawowy „władza ojcowska” zamieniono na „władza rodzicielska”. Emancypacja kobiet i kryzys tradycyjnego małżeństwa ujawniły wiele różnych rozwiązań, w których ojciec zgubił niemal całkowicie swoje dominujące znaczenie. Dziś ojcem może być nie ten, kto dał życie, ale mężczyzna, który wychowuje dziecko. Dostępność technik sztucznego zapłodnienia oznacza, że życie przekazuje anonimowy dawca nasienia. Tak więc, na przykład, dziecko nie ma ojca, a ten biologiczny pozostanie dla niego nieznany.

Od kiedy kobiety radzą sobie coraz lepiej z zarabianiem pieniędzy, mężczyzna przestał też być jedynym żywicielem rodziny. Nie jest już w niej panem i sędzią. Kryzys modelu patriarchalnego wyznaczył ojcu i matce zupełnie nowe role, a relacje z dzieckiem nabrały nieznanego dotąd wymiaru. O ile macierzyństwo kobiet przeżywa ewolucyjne zmiany, dla ojcostwa to prawdziwa rewolucja.
DOROSNĄĆ DO DZIECI

Jeśli patrzeć na rodzicielstwo z pozycji poniesionych kosztów, nie są one wcale małe. Choćby utrata wolności i zmiana w relacjach między kobietą i mężczyzną. Odsuwanie ojca na margines powoduje, że straty są zwykle bardziej dotkliwe dla niego.

Profesor Bogdan Wojciszke ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej prowadził badania z wykorzystaniem naturalnego eksperymentu – porodu. Przepytano dziewczyny i ich partnerów w szkole rodzenia i ponownie – pół roku po porodzie. Mierzono natężenie różnych składników przed i po. – U kobiet wyraźnie zmniejsza się libido – mówi autor badań. – I trudno się dziwić, skoro często tak namiętnie kochają swoje dzieci.

Amerykańscy uczeni udowodnili, że efektem pojawienia się pierwszego dziecka jest spadek satysfakcji. Głównie z powodu ograniczenia wolności często bardzo młodych ludzi. Do tego życiowego wyrzeczenia pierwsze gotowe są kobiety.

– Kobiety dojrzewają psychicznie do macierzyństwa już po ukończeniu 20 lat – mówi Robert Kowalczuk, psychoterapeuta z częstochowskiej Pracowni Psychoterapii i Psychoedukacji, doktorant Katedry Psychologii KUL. – Gotowość mężczyzn przychodzi później, a to głównie przez wydłużenie czasu zamieszkiwania z rodzicami. Często kobieta rodzi dopiero po trzydziestce nie dlatego, że była zajęta własną karierą, lecz ponieważ dopiero wtedy nie musi sobie tak często zadawać pytania: po co właściwie żyję?

– Decyzję o posiadaniu dziecka podejmuje ten, kto rządzi seksem. A decyzję o seksie kontrolują kobiety – uważa prof. Wojciszke. – Do seksu dochodzi wtedy, gdy one tego chcą, a nie wtedy, gdy mają na to ochotę mężczyźni. Na szczęście oboje chcą tego samego, tylko zwykle nie w tym samym czasie.

Wyjątkowość ludzi polega też i na tym, że mężczyźni pilnie strzegą dostępu seksualnego do kobiet. – Temu służyły kiedyś pasy cnoty, haremy, domy odosobnienia czy klasztory – mówi prof. Wojciszke. – Dziś surogatem pasa są badania DNA. Przy czym zawsze jest to strzeżenie kobiet przed domniemanymi mężczyznami, którzy na nie czyhają. Nigdy na odwrót. Nie odnotowano ani jednej kultury, w której mężczyźni byliby strzeżeni przed czającymi się kobietami.

Z biologicznego punktu widzenia w sytuacji, gdy mężczyzna wychowuje nie swoje dziecko, nie dość, że nie wspiera własnych genów, na dodatek pomaga genom konkurencji.

– A to już kompletna katastrofa – ocenia profesor. – Jesteśmy w sporej części swej natury zwierzakami, co radykalnie musi wpływać na zachowania mężczyzn. Na przykład bardziej strzegą oni swoich partnerek, gdy te są w okresie dni płodnych. Nie wiadomo, jak wykrywają ten moment. Ale są wtedy czuli, mili, a także bardziej zaborczy i kontrolujący. Gdy małżeństwo przeżywa kryzys, to zwykle kobieta wpada na pomysł ocalenia związku przez kolejną ciążę. – Od wielu już par usłyszałem: postaraliśmy się o drugie dziecko, żeby ratować rodzinę – opowiada Kowalczuk. – Mówią: myśleliśmy, że się coś zmieni, że będziemy bardziej razem. Z badań wynika jasno: dzieci co najwyżej są opóźniaczem, ale nigdy nie są ratunkiem przed rozpadem. A statystyki precyzują: rozwodzimy się najczęściej po około 4 latach małżeństwa.

– Polskie sądy w 95 procentach decyzji przyznają dziecko matce – konstatuje prof. Wojciszke. – Nawet gdy ona tego nie bardzo chce. Mężczyzna jest na straconej pozycji już na wstępie. Z drugiej strony trudno się sądom dziwić. W stereotypie, że kobiety lepiej zajmują się dziećmi i są do nich bardziej przywiązane, jest dużo prawdy. Lecz jeśli 95 procent decyzji idzie w jedną stronę, znaczy to, że instytucja jest ślepa i działa jak automat. Jednak zawsze na niekorzyść jednej płci, mężczyzn.
Średnia wieku kobiet rodzących pierwsze dziecko

Rośnie w szybkim tempie. Związane jest to z wieloma czynnikami: wymagania współczesnego świata sprawiają, że wydłuża się proces edukacji, a kobiety w swoich ambicjach nie ustępują mężczyznom. Co za tym idzie, wydłuża się społeczne poczucie młodości, z kolei postęp medycyny przychodzi z pomocą coraz starszym „pierwiastkom”.

GDYBY OJCIEC BYŁ MATKĄ

W powszechnym odczuciu uważa się nadal, że dla kobiety dziecko jest na całe życie, a dla mężczyzny – niekoniecznie. Uczeni przyznają, że miłość matki nie ma równych sobie, i jest to zupełnie wyjątkowe przywiązanie. Większość kobiet nie rozróżnia między swoim dobrem a dobrem dziecka. Zmuszone do wyboru, wybiorą dobro dziecka.

Profesor Wojciszke tłumaczy to bardzo wczesnym treningiem: – To kobieta chodzi w ciąży, karmi dziecko piersią i ma takie doświadczenia z dzieckiem, o jakich mężczyzna nie ma pojęcia. Gdyby mężczyzna był jedynym opiekunem dziecka, prawdopodobnie upodobniłby się do kobiety w swoich reakcjach. Ale nie jest… – Najtrudniejsze dla nas jest, że my, mężczyźni, z chwilą pojawienia się dziecka często zostajemy przez kobiety odsunięci – tłumaczy Robert Kowalczuk. – Kiedy przychodzą do mnie pary w kryzysie, dopiero analiza wielu lat konfliktów między nimi doprowadza nas do źródła, czyli zazwyczaj czasu, gdy w związku pojawiło się dziecko.

Więcej niż odczucia mówią nam statystyki, a te nie są pochlebne dla mężczyzn. W Polsce ściągalność alimentów to nieco ponad 10 procent. Stąd można wnosić, że 90 procent rozwiedzionych ojców w ogóle nie utrzymuje kontaktów z dzieckiem. Polska jest tutaj wyjątkiem wyłącznie w kwestii kiepskiego egzekwowania pieniędzy.

Mężczyźni, broniąc się przed krzywdzącymi uproszczeniami, pokazują problem na szerszym tle: feminizmu prowadzącego do wojny płci.

Pär Ström w książce „Ucisk mężczyzn i imperium kobiet” wylicza przykłady: kobieta może urodzić dziecko, nawet gdy mężczyzna, z którym zaszła w ciążę, tego nie chce. Musi on wtedy płacić alimenty przez wiele lat. Kobieta może dokonać aborcji, choć mężczyzna chce, by dziecko się urodziło. Kobieta zatem cieszy się w tym względzie absolutną wolnością, podczas gdy mężczyzna nie ma nic do powiedzenia. W przypadku sporów o opiekę nad dzieckiem panuje kultura matriarchatu. Mężczyzna może zostać pozbawiony swoich praw, gdy partnerka lub żona wyrazi sprzeciw, by zajmował się potomkiem.

Doświadczenia te, choć dotyczą Szwecji, wydają się ponadlokalne. Książka zaś jest jedną z pozycji umieszczonych na polskim portalu internetowym o nazwie „W stronę ojca – serwis dla mężczyzn przeżywających kryzys rodzinny”.
NIE SAMĄ MAMĄ…

Od pokoleń mężczyźni dorastają w przekonaniu, że macierzyństwo wzbogaca przede wszystkim kobietę. Dziecko rodzi się z ciała matki, więc jest jej częścią. Najpierw organizmu, a potem własnego „ja”. I dlatego związek ten jest nadzwyczaj silny. Poza tym matka jest na uprzywilejowanej pozycji, bo – poza losowymi przypadkami – zawsze wiadomo, kto urodził.

– A z ojcostwem to jest mniej lub bardziej pewne domniemanie – mówi prof. Wojciszke. – Mamy tysiące badań genetycznych w sytuacji podejrzeń, że formalny tata nie jest biologicznym ojcem. I słusznie, bo w 30 procentach są to dzieci z niewierności. To jednak trochę osłabia związek ojca z dzieckiem.
„Rodzący” mężczyźni

Kuwada to rytuał męskiego porodu praktykowany przez prymitywne plemiona Afryki, ale znany też w wysoko rozwiniętej cywilizacji Chin. W Papui-Nowej Gwinei mężczyzna, którego partnerka oczekiwała dziecka, na wieść o tym wycofywał się z życia plemienia. Aby obwieścić tę nowinę światu, szył specjalne ubranie, a przez czas ciąży symulował wszystkie jej dolegliwości. Gdy kobieta zaczynała rodzić w ustronnym miejscu, mężczyzna kładł się na posłaniu i oczekiwał porodu w asyście rodziny. W miarę postępu porodu jęczał, krzyczał i wił się z bólu. Po chwili przynoszono mu niemowlę, które przystawiał sobie do piersi, symulując karmienie. Na zakończenie kuwady świeżo upieczony ojciec odbierał prezenty i gratulacje za narodziny dziecka.

Katherine Ellison w swojej książce „Umysł mamy” dowodzi wprost, że w dłuższej perspektywie posiadanie dzieci rozwija inteligencję matek i wzbogaca je na całe życie. Wylicza pięć atrybutów macierzyństwa: wyostrza spostrzegawczość, zwiększa skuteczność, odporność, motywację i umiejętności społeczne. Kobieta staje się bardziej błyskotliwa i szybsza w działaniu. Poprawie ulega nawet jej wyczucie przestrzeni.

Jednak badania ostatnich lat pokazują, że dziecko wpływa bardzo silnie również na mężczyzn. Nauka odkrywa dopiero teraz, że do nowej roli natura przygotowuje tak kobietę, jak i jej partnera. I podobnie jak w przypadku kobiet, ich mózgi także ulegają chemicznym przemianom.

Budzi się w nich chęć opieki nad dzieckiem, a nawet – stają się bardziej rozważni i uprzejmi w kontaktach społecznych.

Obiecujące są na przykład badania nad samcem małpy, który pomaga w opiece nad potomkiem. Wytwarzają się u niego dodatkowe komórki mózgowe, bardzo przydatne do podejmowania decyzji i planowania. Komórki te pracują do momentu, gdy noworodek stanie się niezależny. Uczeni nie wykluczają, że podobne zjawisko zachodzi u ludzi.

Przypisując hormonom bardzo ważną rolę w doświadczaniu ojcowskich emocji, naukowcy udowodnili, że do tej roli przygotowuje ojca sama natura. Okazuje się, że zmiany hormonalne u mężczyzn to efekt intymnych kontaktów i przebywania z ciężarnymi partnerkami. W ten sposób budzi się silna potrzeba opieki nad dzieckiem. Tak jak menstruacja synchronizuje się w skupiskach kobiet, tak kobiety potrafią dzielić z partnerami swoją intymną przestrzeń. W ten sposób mogą przesyłać „chemiczne informacje” o swojej ciąży. A decydujący dla odbioru jest stopień zażyłości partnerów.

Tak jest z prolaktyną – hormonem bardzo ważnym w procesie laktacji u kobiet. Samiec gołębia, któremu ją podano, zaczął znosić jajka i karmić pisklęta. Badając mężczyzn, odkryto, że na trzy tygodnie przed narodzinami dziecka wytwarzają 20 procent tego hormonu więcej.

– Istnienie biologii ojcostwa stało się faktem – uważa Barry Hewlett, amerykański antropolog. I opisuje sytuację, w której mężczyźni trzymają swoje dzieci przy piersi. Ssanie ich sutków, choć nie dostarcza pokarmu, daje maluchom takie samo poczucie komfortu i bezpieczeństwa jak bliskość matki.

– Z jednej strony są oni kochającymi ojcami, z drugiej zaś potrafią normalnie po męsku rozmawiać z kumplami – przekonuje Hewlett. Dowodzi, że już po kwadransie przykładania dziecka do swojej piersi poziom prolaktyny u ojca rośnie. Podobnie podnosi się zawartość kortyzolu, hormonu stresu, który u matek odpowiada za przywiązanie do dziecka.

U świeżo upieczonych ojców rośnie też poziom progesteronu, czyli hormonu płciowego kobiet. Mają go znacznie więcej niż mężczyźni niebędący ojcami. Wahaniom natomiast ulega testosteron, który w powszechnej opinii stanowi o męskości i sprzyja poczęciu dziecka. Zbadano, że u najbardziej troskliwych opiekunów poziom testosteronu gwałtownie spada po narodzinach potomka. Wszystko się zgadza, gdyż wysokie wartości tego hormonu nie skłaniają raczej do zmiany pieluch, ale walki i poszukiwania nowych partnerek.
Współczynniki dzietności

Z danych statystycznych jasno wynika, że mamy coraz mniej dzieci. Tendencja ta jest wyraźna zarówno w miastach, jak i na wsi. Demografowie biją na alarm (średnia 1,25 na parę nie gwarantuje nawet zastępowania pokoleń). Z drugiej jednak strony pozwala to rodzicom poświęcić się wykształceniu i wychowaniu dziecka.
KUWADA, BURZA Z OBJAWAMI

Do fałszywych stereotypów zaliczyć już można pogląd, że więź ojcowska tworzy się dopiero z czasem, w miarę dorastania dziecka. I nie musi wcale być prawdziwe twierdzenie Ericha Fromma, że kobieta kocha dziecko za to, że jest, natomiast mężczyzna kocha je za to, kim jest. Walkę z tym stereotypem zapoczątkowały odkrycia antropologów, którzy zaobserwowali, że w pierwotnych kulturach mężczyźni przeżywają ciążę razem z partnerką. Zjawisko to nazwano kuwada (od francuskiego couvade – leżeć, wylegiwać). Przyszli ojcowie gwałtownie tyli, odczuwali nudności, wymioty, niepohamowany apetyt, bóle kręgosłupa i inne „atrakcje” znane kobietom w ciąży. Naukowcy potwierdzają: także współcześni mężczyźni przechodzą zmiany fizyczne w oczekiwaniu na dziecko.

Badania zrobione na zwierzętach pokazały, że samce małp szerokonosych oraz tamaryny (naczelne) podobnie jak ludzie dzielą się obowiązkami przy wychowaniu dzieci. Czekając na dziecko, samce przybierają na wadze około 20 procent. Odkrycie to sugeruje, że syndrom kuwady (zwany też syndromem współczucia ciążowego) należy rozpatrywać w kategoriach przystosowania biologicznego. Hipoteza postawiona po badaniach na tamarynach mówi, że ciąża to czas, który przygotowuje przyszłego ojca do pomocy przy wychowaniu swojego potomstwa.

Szacuje się, że objawów kuwady doświacza w zachodnich kulturach od 20 do 80 procent mężczyzn. Co ciekawe, badanie przeprowadzone przez Anne Storey z Memorial University w Nowofundland wykazało, że wyższą częstotliwość kuwady notowano, gdy to żony były pytane o doświadczenia mężów, niż kiedy mężczyźni odpowiadali na te same pytania w tym samym czasie.

Kuwada przeżywa swój powrót także w szkołach rodzenia. Mężczyźni symulują tam ciążę, tak jak robili to ich przodkowie. Zakładając na siebie tzw. empathy belly, czyli empatyczny brzuch podobny do brzucha ciężarnej, uczą się oddychać i przeć, a przez to mogą silniej współodczuwać ciążę z matką dziecka.

Niedocenianie czy lekceważenie zmian, jakie zachodzą w ojcach oczekujących potomka, mogą mieć fatalne skutki. Mężczyźni bowiem poczują się zwolnieni z głębszego uczestniczenia w rodzicielstwie. Z drugiej zaś strony, rozprawienie się ze stereotypem o ubogich relacjach ojców z dziećmi sprawi, że staną się oni ważniejsi, a nawet niezbędni przy ich właściwym wychowaniu. Argumenty do ręki dostają również wszyscy partnerzy odepchnięci przez kobiety w ciąży.

Odkrycia fizjologii ojcostwa są ważnym komunikatem dla oboja partnerów, i to na długo przed decyzją o zostaniu rodzicami: nie bój się być tatą, twój organizm też ma na przygotowanie 9 miesięcy, a natura zmieni cię tak, byś sprostał rodzicielstwu! A my, matki, oddając nieco macierzyńskiego splendoru, możemy wreszcie spokojnie obniżyć sobie kortyzol i podzielić się z ojcem ciążą i dzieckiem.
Oksytocyna – hormon miłości

Odkrył ją 103 lata temu angielski badacz sir Henry Dale i już wtedy dał jej nazwę od greckich słów: okus – szybki i tokos – poród. Ale dopiero niedawno naukowcy zaczęli deceniać jej nowe, strategiczne dla macierzyństwa znaczenie. Stymuluje poród i powoduje wypływ mleka przy karmieniu piersią. Sarah Hrdy napisała o oksytocynie, że jest „endokrynologicznym odpowiednikiem światła świec, łagodnej muzyki i lampki wina”. Wytwarza ją podwzgórze, skąd uwalnia się do krwi. W mózgu działa jak neuroprzekaźnik, przenoszący informacje między synapsami. Sprzyja poczuciu spokoju, tworzy społeczne więzi. Równie wrażliwy na nią jest świat zwierząt: pieski preriowe po zastrzyku oksytocyny przestają biegać za samiczkami i zamieniają się w opiekuńczych ojców, a samice szczurów liżą wszystkie młode w swoim otoczeniu i bronią ich. Pewnie gdyby nie oksytocyna, orgazm byłby przyjemnością na poziomie zjedzenia szarlotki. Angielski uczony S. Lightman odkrył, że podczas ejakulacji u mężczyzn oksytocyna rośnie aż trzykrotnie. To ona wywołuje odprężenie i błogie uczucie szczęścia po szczytowaniu u obojga partnerów. Ma swój udział nie tylko w powstawaniu rozkoszy, ale też pogłębianiu bliskości i miłości.

Źródło http://www.focus.pl/czlowiek/uwaga-dziecko-6522?strona=1